"Z góry świat wydaje się bardziej uporządkowany". Rozmowa z fotografem lotniczym - Adamem Andrzejewskim
- Hubert Graczyk

- 13 lis
- 3 minut(y) czytania
Nie każdy potrafi dostrzec piękno codzienności z takiej perspektywy jak Adam Andrzejewski. Dla niego Powidz i okolice Jeziora Powidzkiego to nie tylko krajobraz, ale niekończące się źródło inspiracji. Od lat fotografuje to, co z ziemi często umyka naszym oczom - pejzaże widziane z lotu ptaka.
Jego przygoda z fotografią lotniczą zaczęła się jednak dużo wcześniej, zanim drony stały się powszechnie dostępne. - Od zawsze lubiłem latanie, modelarstwo, paralotniarstwo i fotografię. W pewnym momencie pomyślałem, że fajnie byłoby uchwycić widoki z góry - wspominał Adam Andrzejewski. - Kupiłem pierwszy aparat cyfrowy, chyba w 2002 roku. To była Konica e-mini z rozdzielczością 640x480 pikseli. Zamontowałem ją do latawca z wyzwalaczem zrobionym z bawełnianego lontu. Trochę dla zabawy, a okazało się, że to świetne narzędzie do odkrywania znanych miejsc na nowo - dodał.
Z czasem jego pasja nabierała rozpędu. Coraz lepsze aparaty, zdalnie sterowane modele samolotów, pierwsze ujęcia Jeziora Powidzkiego. Potem przyszła prawdziwa rewolucja - drony. - Można powiedzieć, że to zmieniło wszystko. Dron nie wymaga pasa startowego, potrafi zawisnąć nieruchomo w powietrzu i pozwala uchwycić świat w sposób, o jakim wcześniej mogłem tylko marzyć - stwierdził.

Choć dziś drony oferują ogromne możliwości, Adam Andrzejewski podkreśla, że nie wystarczy nacisnąć spustu migawki. - Największym wyzwaniem jest połączenie techniki z cierpliwością. Trzeba trafić na odpowiednie światło, warunki, perspektywę, a to nie zawsze się udaje. Czasem wstaję o świcie, wszystko gotowe, a tu mgła albo zbyt silny wiatr. Bywa też, że nie dostanę zgody na lot z powodu ruchu wojskowych samolotów. Ale właśnie te trudności sprawiają, że każde dobre ujęcie daje taką satysfakcję - powiedział.
Czasem planuje zdjęcia z wyprzedzeniem. Wie, o której godzinie słońce będzie najniżej, jak padnie cień, kiedy odbicie światła na wodzie stworzy wymarzony klimat. Innym razem działa spontanicznie. - Widzę, że mgła snuje się nad jeziorem, światło robi się miękkie, wtedy po prostu wyciągam drona. Myślę, że w tej fotografii trzeba być czujnym na moment, bo często to właśnie nieplanowane ujęcia okazują się najlepsze - podkreślił Adam Andrzejewski.
Zapytany o najpiękniejsze wspomnienie, uśmiecha się. - To była tęcza odbita na tafli jeziora, tworząca niemal idealny okrąg. Z ziemi tego nie widać, ale z drona wyglądało to jak obraz. Światło, kolory, odbicie - wszystko zgrało się w idealnym momencie - wspominał. To właśnie takie chwile sprawiają, że jego pasja nigdy się nie nudzi. - Każdy lot pokazuje coś nowego. Nawet jeśli znam to miejsce od lat, z powietrza potrafi mnie zaskoczyć - dodał. Powidz to dla Adama Andrzejewskiego szczególne miejsce. - Z góry widać, jak różnorodny jest ten teren: błękit jeziora, zieleń lasów, pola, małe wioski, zatoczki i półwyspy. Czasami słońce odbija się od wody jak lustro, a czasem poranna mgła tworzy bajkową scenerię. Jest w tym spokój. Z powietrza wszystko wygląda harmonijniej.

Na pytanie, co poradziłby tym, którzy chcieliby spróbować swoich sił w fotografii dronowej, odpowiada bez wahania: - Przede wszystkim po prostu spróbować. Nie trzeba od razu mieć najdroższego sprzętu. Wystarczy podstawowy dron i trochę ciekawości świata. Warto nauczyć się zasad latania i bezpieczeństwa, a potem eksperymentować z kadrami. I mieć cierpliwość. Dobre ujęcia często przychodzą wtedy, gdy człowiek już prawie się poddał - zaznaczył.
Dla Adama Andrzejewskiego fotografia to coś więcej niż tylko hobby. - To sposób patrzenia na świat: zatrzymanie chwili, ale też szukanie w codzienności czegoś wyjątkowego. Dzięki fotografii zwalniam, bardziej zauważam światło, kolory, detale. To też forma opowieści, zamiast mówić, mogę pokazać, co mnie zachwyciło - podkreślił. Jak mówił, świat z góry wygląda inaczej - spokojniej, piękniej, bardziej harmonijnie. A jego zdjęcia przypominają nam, że czasem wystarczy spojrzeć z innej perspektywy, by zobaczyć to, co naprawdę niezwykłe.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone w artykule wykonał Adam Andrzejewski
























